Łączna liczba wyświetleń

piątek, 27 marca 2015

700km

Słuchajcie!
Długo zastanawiałam się co zrobić z tym blogiem. Usunąć czy zostawić. Nie miałam tak dużo zdjęć by chociaż co miesiąc dodawać posta. Aż wreszcie, dziś rano przyszła pewna myśl. Lubię pisać, chcę wam przekazać jakieś moje poglądy, pokazać zdjęcia. Przecież można to połączyć.
Zrobię z tego bloga coś, co będzie dla wszystkich. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Raz zdjęcia z sesji z opisem jej przebiegu. czasem rysunki, przemyślenia, albo inne, różne posty, które będę chciała akurat napisać. Myślę, że będzie to świetna alternatywa. Brak ograniczeń.

Wróćmy jednak do tytułu. Co właściwie oznacza '700km'?
A więc moi drodzy, zaraz się dowiecie, ale wszystko po kolei.
W zeszłą sobotę, po długich rozmowach z Klarą i agencją, w końcu umówiłyśmy się na zdjęcia W WARSZAWIE.
Może nie wiecie, ale nigdy wcześniej nie byłam w Wawie, do tego mieszkam na Śląsku i jest to trochę drogi. Mój tata zadeklarował. że pojedzie ze mną, niestety uparłam się na wycieczkę pociągiem.
Pociąg INTERCITY 7:45, 4 godziny drogi, niewyspanie, brak możliwości doładowania telefonu, ciepło. Bardzo fajne w tych pociągach są przedziały, gdy nie ma ludzi, można nawet się położyć!
O 12:00 byliśmy już w Warszawie. Od razu na dworcu centralnym zapytaliśmy o pociąg powrotny. Dowiedzieliśmy się, że jest o 19:00, bez przesiadki, prosto do naszego miasta, idealnie. Cały dzień i żadnej przesiadki.
Poszłam spotkać się z Klarą. Pojeździłyśmy metrem po różnych częściach Warszawy. Znalazłyśmy świetne miejsca by zrobić jej pierwsze testy. Ok godziny 16:00 wróciłyśmy do centrum, do mojego taty i poszłyśmy do maka pooglądać zdjęcia.
O 17:40 poszliśmy kupić bilet. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że rano podano nam błędną informację. NIE BYŁO POCIĄGU O 19:00! Po 22 do Katowic, z przesiadką. Perspektywa bycia w domu o 5 rano w niedziele nie zbyt nam odpowiadała. Nagle przypomniałam sobie, że jest jeszcze pociąg o 17:50. Zostało nam zaledwie kilka minut, do tego ogromna kolejka po bilety. Otworzyli nową kasę! Była 17:43.
Wiecie co się okazało? Że ten pociąg to PENDOLINO. 17:47, biegniemy na peron z biletami za 300zł. NIE TEN PERON! Widzimy, że nasz transport właśnie podjeżdża. Wracamy. Zdążyliśmy.
Wygoda, darmowe jedzenie i napoje, rozkładany fotel i telefon w kontakcie przez 2,5 godziny.
Po 20 byliśmy w Katowicach, godzina do pociągu.
Do domu dotarliśmy ŚLĄSKIMI KOLEJAMI po godzinie jazdy.
W ciągu jednego dnia jechałam wszystkimi możliwymi pociągami. Śmiało mogę powiedzieć jakie są różnice między nimi. Jeden dzień i przebyte 700 km różnymi środkami transportu.
Jeśli przez to przebrnęliście to gratulacje. Jeśli nie to nawet nie przeczytacie tego zdania.
Teraz zapraszam do zobaczenia zdjęć z tego szalonego dnia.
Miłego wieczoru!

MOD Klara Skolimowska | D'VISION
PHOTO Klaudia Chowaniec | Disparo Scatti